jakubowski jakubowski
1324
BLOG

Dawid Jakubowski - Róża Luksemburg i Julian Marchlewski

jakubowski jakubowski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Dawid Jakubowski

 

Róża Luksemburg i Julian Marchlewski – od nieporozumienia ku przyjaźni rewolucjonistów. 

 

Praca stanowi uzupełniający rozdział do opracowania zbiorowego materiałów z konferencji naukowej "Róża Luksemburg a demokracja", zoragnizowanej przez Komitet Obrony Lewicowych Tradycji i Fundację im.Róży Luksemburg ( Warszawa 29 stycznia 2009 ) w 90 rocznicę zamordowania wybitnej rewolucjonistki, gdzie ukaże się również wygłoszony wcześniej przeze mnie referat opublikowany na RLK, a także min. tutaj:

 http://www.lewica.pl/?id=18618

 

 

Jak wyglądały relacje Róży z ludźmi jej bliskimi ideowo? Zaprezentuję ten temat na przykładzie jej wieloletniej znajomości z nie mniej od niej wybitnym działaczem polskiego i międzynarodowego ruchu robotniczego Julianem Marchlewskim.

 

Początek tej znajomości datuje się  jeszcze z czasów II Proletariatu. Z tego okresu nie odnajdujemy świadectw dotyczących ich wzajemnych relacji. Ponownie zetkneli się , dzieląc los politycznych emigrantów , studiujących za granicą . W 1889 r. Róża Luksemburg, zagrożona aresztowaniem za działalność w II Proletariacie, korzystając z pomocy towarzysza i jednego z aktywnych przywódców tej partii Marcina Kasprzaka nielegalnie przekroczyła granicę rosyjsko-pruską i znalazła się w Szwajcarii. Zamieszkała w Zurychu, studiując przy wsparciu materialnym rodziny od 1890 r. na Uniwersytecie Zuryskim filozofię, nauki przyrodnicze, prawo, ekonomię polityczną, historię i literaturę. Studia te zakończzyła na Wydziale Nauk Prawnych i Państwowych, uzyskując doktorat w r.1897.

Marchlewski, który także unknął siepaczy carskiej policji, opuszczając kraj, w  1893 r. podjął studia na tym samym Wydziale Nauk Prawnych i Państwowych tamtejszego Uniwersytetu i nawiązał współpracę z grupą Róży Luksemburg, do której należeli m.in. Leon Jogiches (znany jako Tyszka), Adolf Warszawski (Warski), znany mu z czasów kółek Proletariatu i ZRP, oraz Bronisław Wesołowski, a także Wacław Berent.

Marchlewski podkreślał, że dążyli oni "do zastosowania w Polsce zasad taktycznych socjalnej demokracji, wypróbowanych na zachodzie" i rozpoczęli "na czele z Różą Luksemburg walkę ideową z kierunkiem reprezentowanym na emigracji przez Mendelsona, Jodkę i Grabskiego", czołowych przywódców nowej PPS utworzonej na Zjeździe paryskim.1

Grupa zuryska podjęła decyzję o wydawaniu drukowanej w Paryżu własnej gazety "Sprawa Robotnicza", której redakcją powierzono Karskiemu (pod tym pseudonimem występował Marchlewski) i Warskiemu. Pierwszy numer zawierał ciekawe i bynajmniej nie jednoznaczne ustosunkowanie się do kwestii narodowej, będące jednym z dowodów wskazujących na istniejące różnice poglądowe pomiędzy polskimi internacjonalistami. W artykule autorstwa Juliana Marchlewskiego "Zadania polityczne klasy robotniczej" czytamy: "Tak więc musimy usunąć rząd samowładny. Musimy zdobyć sobie rząd wybieralny przez cały naród, rząd słuchający głosu całego ludu; dający mu wolność, opiekę i prawo".2

Dalej czytamy: "Robotnik rosyjski, brat nasz w niedoli i towarzysz w walce. Zaczyna on rozumieć tak samo jak my, że walki z rządem carskim nie minie. I jego zbudziła już nędza i on chce walki. Więc połączy się z nami robotnik rosyjski przeciw wspólnemu wrogowi. Wtedy ten carat, co skuł nas, Polaków i Rosjan, dla wspólnej niewoli, zginie z ręki złączonych swych wrogów - ludu robotniczego Polski i Rosji....

Dalej autor zalecał następujące działania rewolucyjnej socjaldemokracji:

"«zdobyć dla naszego kraju rząd, wybierany przez cały naród i wyzyskać ten rząd dla naszej sprawy robotniczej - oto nasze dzisiejsze zadanie polityczne»".3

Nie można temu tekstowi odmówić myślenia kategoriami państwa i narodu. Niezależnie od tego, czy sugeruje on autonomię czy w zawoalowany sposób faktyczną niepodległość, sprawia on wrażenie kompromisowego ujęcia zagadnień, które stanowiły przedmiot sporu między dwiema grupami w partii. Spór ten będzie przeniesiony w przyszłości do SDKPiL.

Istniało jednak ogniwo łączące wszystkich działaczy - niechęć do nacjonalizmu.

30 lipca 1893 r. w Warszawie odbył się zjazd grupy krajowej starej PPS, która pod wpływem emigrantów zuryskich zdecydowała o zmianie nazwy partii i postanowiła zbudować ją na nowych zasadach. Wydano komunikat następującej treści: "My, wszyscy towarzysze - robotnicy należący do Polskiej Partii Socjalistycznej porzuciliśmy dotychczasową nazwę i przyjęliśmy miano Socjal-Demokracji Polskiej. Organem naszym jest pismo wychodzące w Paryżu p.t. «Sprawa Robotnicza»".4

Wkrótce "Sprawa Robotnicza" Nr. 2 zamieściła to, i jeszcze jedno zawiadomienie, które w szczególny sposób dotyczyło Marchlewskiego.

Problem zaczął się od momentu, w którym został on jednogłośnie wybrany przez krajowych działaczy robotniczych związanych ze Związkiem Robotników Socjaldemokratów delegatem na Międzynarodowy Kongres Socjalistyczny w Zurychu. Tuż przed swoim pierwszym pojawieniem się na Kongresie Międzynarodówki otrzymał "drugie polecenie od tychże towarzyszy wystąpienia w imieniu Robot.[ników] z Polskiej Partii Socjalistycznej"5

Tymczasem wchodzący w skład delegacji ukonstytuowanej po zjeździe paryskim PPS Ignacy Daszyński podważył legalność mandatu Marchlewskiego, jak też występującej w imieniu „Sprawy Robotniczej” Róży Luksemburg. Poddawał w wątpliwość, czy są oni socjalistami, określił ich nawet jako podejrzane osoby. Sugerował iż nie mają oni prawa występować w czyimkolwiek imieniu, zaś jedynym autentycznym delegatem polskich socjalistów jest Stanisław Mendelson.

Etyka takiego postępowania musi budzić wątpliwości zwłaszcza, że Daszyński poznał Marchlewskiego osobiście już sześć lat wcześniej.6

Dość dodać, że podejmowanie prób niedopuszczania do głosu ludzi o przeciwnym punkcie widzenia stało się praktyką stosowaną na wszystkich późniejszych kongresach Międzynarodówki do conajmniej 1900 r.

Zjawisko to było spowodowane istnieniem i podsycaniem poważnych wewnątrzpartyjnych i międzypartyjnych sporów. Sam Marchlewski był zwolennikiem łagodzenia rozbieżności między partiami oraz przeciwnikiem ostrych ataków SDKPiL przeciwko PPS, jej działaczom i dorobkowi.

W rezultacie mandat Róży uchylono i socjaldemokratów polskich reprezentował tylko Marchlewski.

Co do kwestii polskiej, Marchlewski od początku zajmował odrębne stanowisko i to odcisnęło się na pewien czas na jego relacjach z Różą Luksemburg

. Kiedy po raz pierwszy był delegatem na kongres Międzynarodówki w 1893 r., nie wiedział o przygotowywanym na ten zjazd sprawozdaniu "Sprawy Robotniczej", zawierającym m.in. wyłożenie ówczesnego poglądu Róży Luksemburg w kwestii narodowej. Na pytanie przewodniczącego delegacji polskiej odnośnie tego dokumentu, Marchlewski oświadczył, że "niezupełnie się ze sprawozdaniem zgadza i w ogóle nie jest za nie odpowiedzialny". Różnice poglądów między redaktorami "Sprawy Robotniczej" materializują się dalej na łamach dodatku do pisma p.t. "Pod bat opinii publicznej!": "Co zaś do pretensji, które ZZSP ma do tow. Kars[kiego] za to, że jakoby od początku nie uznał się odpowiedzialnym za sprawozdanie «Sprawy Robotniczej» - rzecz to oczywiście organizacji «Sprawy Robotniczej», a organizacja ta odnosi się z najzupełniejszą ufnością do tow. Karskiego".7

Od czwartego numeru "Sprawy Robotniczej" wyłączną redakcję pisma przejęła Róża Luksemburg, jednak nadal znajdujemy tu artykuły Marchlewskiego.

5 maja 1900 r. w gazecie "La petite republique" napisał Marchlewski jednoznacznie: "Partia nie przestanie nigdy protestować przeciw rozbiorom Polski i domagać się jej niepodległości". "Socjalizm jest tą drogą, która doprowadzi do osiągnięcia niepodległości Polski, a nie, jak tego chcą socjaliści o tendencjach nacjonalistycznych, niepodległość Polski pozwoli dojść do socjalizmu".8

 

Jednak nie osobiste uczucia narodowe, lecz niemożność przyjęcia przez niego stanowiska teoretycznego Róży Luksemburg w tej kwestii, z uwzględnieniem stosunku do PPS, początkowo czyniła ich współpracę trudną. Na temat proklamacji pierwszomajowej w 1894 r. (oskarżającej PPS o wrogie intencje wobec robotników, odciąganie ich od walki o konstytucję i sianie nienawiści do wszystkich Rosjan) pisała Róża Luksemburg w liście do Tyszki: "Otrzymałam Twoją proklamację, biorę się do niej. Julka - na diabła się zdała".

Odezwa pierwszomajowa do robotników niemieckich Łodzi i okolic, której autorem był Marchlewski, również nie zawierała akcentów polemicznych wobec PPS. Kiedy w tym samym roku sekcja paryska wydała broszurę Michała Luśni (Kazimierza Kelles-Krauza) oskarżającą PPS o współdziałanie ze stronnictwami nacjonalistycznymi i dążenie do jak najszerszej unii między klasami społecznymi w walce o niepodległość, Róża Luksemburg zalecała Marchlewskiemu, aby ją przeczytał jako dowód słuszności własnego stanowiska wobec tej partii.

Należy dodać, że również w przededniu londyńskiego kongresu Międzynarodówki w 1896 r. Marchlewski, wysłany wraz z Warskim, aby w rozmowach z działaczami miejscowej SDKP stworzył sprzyjający klimat dla przygotowanej na zjazd rezolucji SDKP w sprawie niepodległości, zabierał głos w obronie tez Róży w kwestii narodowej z wyraźnym oporem, co ona miała mu potem za złe, nie kryjąc swych emocji w liście do Leona Jogichesa-Tyszki.

Niechęć Róży do Marchlewskiego przybiera postać zjadliwej ironii, kiedy pod jego adresem w liście do Tyszki z 8 stycznia 1899 r. pisze:

"Dziodziu, czytałeś w «Vorwärts» Julka o kartelach? Treści własnej naturalnie za grosz, ale zdaje się mocno się chciał Schönlankowi przypodobać, a żebyś Ty przeczytał tę Sch[önlan]kowską robotę - co to za woda bez najmniejszej myśli, bez najmniejszego punktu widzenia!" (Chodziło o artykuł Marchlewskiego omawiający m.in. pracę Bruno Schönlanka "Kartele i syndykaty").9

W liście z 12 XII 1896 r. do Karola Kautskiego proponując przygotowanie dla "Neue Zeit" dwóch artykułów na tematy polskie Marchlewski pisał: "Chcę jeszcze zaznaczyć, że artykuły nie zawierają w ogóle żadnej polemiki w «kwestii polskiej». Tę będą musieli chyba nasi polscy robotnicy w Warszawie i Łodzi rozwiązać na własną rękę, co może wkrótce stać się ku przerażeniu emigrantów". [tj. ówczesnej grupy zuryskiej skupionej wokół Róży Luksemburg]10

Na to, że liderom SDKPiL nie chodzi o odrzucenie niepodległości w sensie dosłownym, a raczej o manifestowanie niechęci wobec nacjonalizmu, wynikające z pewnej wizji realizmu politycznego wskazywałby także fragment uchwał III Zjazdu partii z 28-29 listopada 1901 r.:

"V. W sprawie niepodległości Polski i Litwy.

Uznając najzupełniej zasadę niepodległości narodowej, lecz wychodząc z założenia, że uzyskanie tej niepodległości zależy od stosunków ekonomicznych w danym kraju i w danym okresie historycznym, Zjazd zgodnie z dotychczasowym zapatrywaniem partji uważa uzyskanie niepodległości Polski i Litwy w bliskiej przyszłości za niemożliwe ...".11

Wygląda na to, że przyczyną początkowych konfliktów między Różą Luksemburg a Marchlewskim wokół kwestii narodowej było inne zrozumienie tej samej sprawy. W korespondencji z Karolem Kautskim Marchlewski zarzucał nierealizm stanowisku swoich partyjnych kolegów w kwestii narodowej.

Cechy charakteru i szczególne zdolności Marchlewskiego prowadziły go drogą zażegnywania konfliktów i łagodzenia nieporozumień i sprawiły, że w przyszłości Róża Luksemburg będzie z nim zaprzyjaźniona, a jej chwilowa niesprawiedliwa i surowa ocena jego osoby i pracy politycznej pójdzie w niepamięć.

 

Po uwięzieniu Róży Luksemburg w kwietniu 1906 r., to właśnie Marchlewski udał się na krótko do Niemiec, gdzie wraz z Karolem Kautskim i Augustem Beblem prowadził rozmowy w celu uzyskania od zarządu niemieckiej partii socjaldemokratycznej pieniędzy potrzebnych do przekupienia carskich urzędników, od których zależało uwolnienie z warszawskiej Cytadeli Róży Luksemburg. W lipcu 1906 r. starania te zostały uwieńczone sukcesem i w następnym miesiącu towarzyszka walki Marchlewskiego drogą przez Finlandię powróciła do Niemiec.12

 

W maju 1907 r. Marchlewski udał się do Londynu, gdzie obradował V Zjazd SDPRR. Połączenie SDKPiL i partii ogólnorosyjskiej socjaldemokracji spowodowało konieczność opowiedzenia się albo po stronie odłamu bolszewickiego pod przewodnictwem Lenina, albo mienszewickiego kierowanego przez Martowa. Chcąc być solidarnym z Różą Luksemburg, Marchlewski, wybrany na zjeździe zastępcą członka KC SDPRR, bronił na Zjeździe londyńskim starych poglądów SDKPiL, że proletariat w Polsce nie ma i nie może mieć sojuszników w innych klasach i warstwach społecznych, gdyż są one reakcyjne, i dlatego jest skazany na samotną walkę z caratem. Stanowisko to było niezgodne z poglądami Lenina, który jednak dopuszczał czasową współpracę z partiami burżuazyjnymi, mając na uwadze jedynie względy taktyczne.13

 

W następnych latach , w okresie przymusowej emigracji po krwawym stłumieniu rewolucji,Marchlewski z żoną i córką wybrali  na miejsce swego zamieszkania dzielnicę Steglitz, gdyż tam w pobliżu mieszkali Róża Luksemburg i Franciszek Mehring.14 Także Karol Liebknecht oraz Herman i Kathe Duncker byli ich sąsiadami. Sprowadzili się tu z czasem również inni, jak np. w 1910 r. Wilhelm Pieck. Grupa ta pozostawała w bliskich kontaktach osobistych. Wzajemne odwiedziny i wspólne niedzielne wycieczki w okolice Berlina służyły nie tylko podsumowaniu bieżących wydarzeń politycznych, ale też dyskusjom o teatrze i ostatnio przeczytanych książkach. W domu Marchlewskich najczęściej gościli Mehring i Róża Luksemburg. Zosia często występowała w charakterze kuriera między rodzicami a ich przyjaciółmi, przenosząc książki, rękopisy i wiadomości. Swoim pojawieniem się ożywiała atmosferę w domach "cioci Róży" i Mehringów, którzy nie mieli dzieci. Do kręgu przyjaciół gościnnego domu Marchlewskich i częstych w nim bywalców należał również w owym czasie Karol Kautsky z rodziną. Bywał u nich również Leon Jogiches-Tyszka i wielu innych polskich i niemieckich działaczy rewolucyjnych.15

 

Podczas I Wojny Światowej Marchlewski był więźniem politycznym z powodu napisania artykułu piętnującego krwawe stłumienie wystąpienia robotniczego przez władze niemieckie i przyrównujące postawę wykonawców tych rozkazów do postępowania kozaków na służbie carskiej podczas rewolucji 1905-1907.

O ile rosyjska rewolucja w lutym 1917 roku nie spełniła nadziei na uwolnienie go z więzienia, o tyle zwycięska rewolucja październikowa dawała więcej szans.

O uwolnienie Marchlewskiego starała się jego żona w poselstwie radzieckim, gdyż formalnie był on obywatelem rosyjskim. Na czele poselstwa stał Adolf Joffe, przebywający w Niemczech z racji pertraktacji pokojowych od lutego 1918 r. W sprawie jego uwolnienia interweniował też Dzierżyński i inni jego towarzysze, przebywający aktualnie w Rosji.16

Róża Luksemburg , czasowo uwięziona we Wrocławiu, mogła tylko interesować się jego losem. Pytała listownie Luizę Kautską 28 maja: "Co się dzieje z Julkiem. Nic nie wiem, ale cieszę się serdecznie ze wszystkiego dobrego, co go może spotkać".17

Dopiero  jednak w czerwcu 1918 r.na skutek podpisania pokoju brzeskiego pomiędzy Rosją już radziecką a Niemcami dzięki staraniom rodziny i emigracyjnych przyjaciół w młodym państwie Rad, po zastosowamiu wymiany na pruskiego generała, Marchlewski został przewieziony do Rosji i uwolniony.

Na początku stycznia 1919 r. Julian Marchlewski otrzymał w Moskwie telegram, który pośrednią drogą przez Skandynawię dotarł do radzieckiego Komisariatu Spraw Zagranicznych, a stamtąd już do adresata: "Cziczerin dla Marchlewskiego. Telegrafują z Berlina, że niezbędny jest tam Wasz natychmiastowy przyjazd. Odwrotnie odpowiedzcie, kiedy przybywacie - Karol, Róża, Leon, Anhalter Strasse, Hotel Alemania".18

Kiedy Marchlewski znalazł się w Berlinie, Róży Luksemburg i Karola Liebknechta nie było już wśród żywych, trzy dni wcześniej zostali bestialsko zamordowani przez wojskową bojówkę antyrewolucyjną (oddział tzw. Freikorps). Żołnierze socjaldemokraty Gustawa Noskego stłumili w tym czasie powstanie rewolucyjnych robotników.19

 

Róża Luksemburg należała do rewolucjonistów, mających własne wyraziste poglądy. Początkowo samodzielność i odrębność myśli Marchlewskiego budziła jej niechęć, była gotowa traktować ją wręcz jak afront osobisty. Jednak wielka kultura i takt Marchlewskiego, a także spędzone wspólnie lata walki zrodziły i zahartowały ich przyjaźń. Wiedzieli wzajemnie, że mogą liczyć na to, że w miarę możliwości  jedno z nich  pomoże drugiemu w potrzebie, na ile tylko możliwości pozwolą. Zachowana korespondencja pomiądzy nimi, także z okresu Rewolucji Październikowej dowodzi tego, że po latach od krytycznych słów pod adresem rzekomo nie twórczych poglądów Marchlewskiego, Róża traktowała go jak przyjaciela, z którego zdaniem się liczyła i którego darzyła szacunkiem20. Dowodzi to, że potrafiła weryfikować swoją opinię na czyjś temat i odrzucić ją jeśli okazywała się błędna i krzywdząca.

PRZYPISY

1 Norbert Michta - Julian Marchlewski Warszawa Iskry 1979, s. 15 (seria: Współczesne życiorysy Polaków) .

 

2 Sprawa Robotnicza Nr 1 lipiec 1893 w Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy, Materiały i dokumenty 1893-1904 Opr. B. Szmidt, Tow. Wydawnicze Robotników Zagranicznych w ZSRR Moskwa 1934 s.6 .

 

3 Tamże s.9.

4 Tamże, s.17.

5 Sprawa Robotnicza Nr 2, sierpień 1893 w: Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy..., op.cit.,                   s.22.

6 Daszyński znał już wówczas osobiście Marchlewskiego . 28 czerwca 1890 r. odbyła się podniosła uroczystość przewiezienia zwłok Adama Mickiewicza z podparyskiego cmentarza Montmorency do Krakowa. Specjalny wagon z trumną i towarzyszącą jej deputacją, w skład której wchodził również syn poety, Władysław, po drodze zatrzymał się w Zurychu, by miejscowa Polonia miała możność złożenia hołdu wieszczowi. Wyrazem dużego autorytetu, jakim wśród polskiej emigracji socjalistycznej cieszył się Marchlewski był fakt, że właśnie jemu powierzyli robotnicy - socjaliści trudną i zaszczytną misję wygłoszenia w ich imieniu mowy nad trumną Mickiewicza. Ówczesny student przyrody Uniwersytetu w Zurychu , Ignacy Daszyński tak wspominał po latach ten epizod:

"Z naszej strony miał mówić robotnik farbiarz, Julian Marchlewski, późniejszy wódz esdecji.[ ] Wieczorkiem letnim zebrała się Polonia przy bocznym torze, gdzie stał wagon z trumną. Moi metalowcy, chłopcy jak dęby, trzymali się wagonu, nie odstępując. Po uroczystym przemówieniu ministra, pana Droz, przemówił pięknie Marchlewski, a w dalszym ciągu i Petroff i południowy Słowianin [ ]"

Dalej, po nadmienieniu, że związana z Narodową Demokracją młodzież, która chciała sama zorganizować uroczystość i nie dopuścić socjalistów do trumny, "szalała z bezsilnego gniewu", Daszyński dzielił się refleksją: "Czy tow. Marchlewskiemu tak samo miłe wspomnienie tego «polskiego» wieczoru, kiedy gromadka polskich robotników skupiła się koło trumny największego polskiego patrjoty, a on mówił jej imieniem - tego oczywiście dziś powiedzieć nie umiem. Dziś p. Marchlewski, jeden z wodzów bolszewickich uważa «socjalpatriotyzm» za najohydniejszą obelgę"(I.Daszyński - Pamiętniki, T 1, Kraków 1925, s.64-66).

Tym mniej jednak można zrozumieć zachowanie Daszyńskiego sześć lat po opisanym wydarzeniu, kiedy wśród mandatów kwestionowanych przezeń na forum II Międzynarodówki znalazł się również mandat Juliana Marchlewskiego.

7 Z pola walki Nr 2 (34), Książka i Wiedza, Warszawa 1966, s.17.

8 I.K.: Le socialisme en Pologne et en Lithuanie. "La Petite Republique" 5 V 1900, nr 8786 w: Feliks Tych, Horst Schumacher - Julian Marchlewski, Książka i Wiedza, Warszawa 1966, s.72-73.

9 Z Pola Walki nr 1-2 (21-22)/1963 s.307.

10 Z Pola Walki nr 2 (34) 1966, s.17.

11 Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy..., op.cit., s.27.

12 Feliks Tych, op.cit., s.153 .

13 Tamże., s.162.

14 Tamże, s.176.

15 Tamże, s.176-177.

16 Tamże., s.279.

17 Tamże, s.280.

18 AAN 62/12.

19 Feliks Tych, op.cit., s.292.

20   Zachowana korespondencja pomiędzy R.Luksemburg i J. Marchlewskim obejmująca okres po Rewolucji Październikowej  znajduje się w internecie w języku angielskim pod adresami:

http://www.marxists.org/archive/luxemburg/1918/letters.htm

http://www.marxists.org/archive/luxemburg/1918/letters.htm#j1

 

jakubowski
O mnie jakubowski

Ktoś nazwał mój blog: "Dawid Jakubowski - o komunizmie, ale nie tylko" i to byłaby najwłaściwsza definicja. Jestem rewolucyjnym demokratą, który czuje, mówi i myśli po polsku. Boli mnie to co dzieje się ze świadomością społeczną, co dzieje się z moim krajem. Jednocześnie mam poglądy internacjonalistyczne na zasadzie równości nie zaś podległości. Chcę by dla każdego czytelnika tego bloga jedno stało się wreszcie jasne. Jestem przeciwnikiem wszelkich zdegenerowanych totalitarnych organizmów państwowych i nie zamierzam bronić ani żadnej instytucji ani większości aktorów procesów dziejowych, bo gdy krew się leje,ponoszą za to winę obie strony-jednak jednostkom które powstrzymują te procesy, niezależnie od tego jak niewielu ludzi o tym wie i jak ponurą sławę niesłusznie przypisuje im większość, należy się cześć. Moim celem jest pokazywanie prawdy o człowieku-niekiedy optymistycznej, w innych przypadkach niezwykle przygnębiającej. Jestem wrażliwym człowiekiem który bez niczyich rad odkrył w sobie potrzebę działania razem z konsekwentnymi marksistami. Jestem historykiem analizującym dokładnie związki przyczynowo-skutkowe, autorem opublikowanej monografii Juliana Marchlewskiego.Wbrew temu co niektórzy myślą jestem całkowicie pozbawiony cech indoktrynera.[video:http://www.narod.tv/?vid=71660]  [video:http://video.google.pl/videoplay?docid=-4097157661877160660&ei=XN8fSbnFKaf22QKDuM39Bg&q=nazarewicz]WYWIAD Z PROF.RYSZARDEM NAZAREWICZEM WYBITNYM POLSKIM HISTORYKIEM I WETERANEM AL 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura